Mariusz Trynkiewicz to jeden z najsłynniejszych polskich seryjnych morderców. W lipcu 1988 roku zamordował trzech chłopców. Najpierw zwabił do swojego mieszkania 13-letniego Wojciecha Pryczka. Przez kilka godzin molestował chłopca, a następnie go udusił.
Czytaj także: Wyrok ws. bydgoskich uczniów. Tak potraktowali koleżankę
Po kilku tygodniach w ten sam sposób pozbawił życia 11-letniego Tomasza Łojka oraz 12-letnich Artura Kawczyńskiego i Krzysztofa Kaczmarka. Trynkiewicz został skazany przez sąd PRL na karę śmierci. W wyniku abolicji została ona zamieniona na wyrok 25 lat pozbawienia wolności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W 2014 roku zakończył odbywanie kary. Na podstawie tzw. ustawy o bestiach (przygotowanej m.in. na bazie jego sprawy) trafił do zamkniętego ośrodka w Gostyninie. Tam przebywał do końca życia. Zmarł 9 stycznia 2025 r.
Tak sąsiedzi mówili o Trynkiewiczu. "Pamiętam tamten dzień"
Sąsiedzi Mariusza Trynkiewicza do końca życia pamiętali o jego zbrodniach. Byli w szoku, że mieszkający drzwi w drzwi mężczyzna mógł dokonać tak przerażających czynów.
Pamiętam tamten dzień. Wchodziłem po schodach i na półpiętrze spotkałem trzech chłopców. Siedzieli na schodach. Przeżyłem szok, kiedy dowiedziałem się później, że zginęli w mieszkaniu mojego sąsiada - mówił "Faktowi" przed laty sąsiad Trynkiewicza.
Morderca początkowo nie przyznawał się do popełnionych zbrodni. Śledczy, którzy prowadzili sprawę wspominają, że przestraszył się, gdy usłyszał, że milicjanci chcą zawieźć go do mieszkania rodziny zamordowanych chłopców. Wtedy potwierdził, że to on stoi za ich śmiercią.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.