Minęło dziewięć miesięcy. Rusza proces Łukasza Ż.
We wtorek, 17 czerwca rusza proces Łukasza Ż. i jego kolegów. Przed sądem będą odpowiadać za śmiertelny wypadek, do którego doszło dziewięć miesięcy temu na Trasie Łazienkowskiej. Kluczowe w sprawie okazało się nagranie z taksówki.
Najważniejsze informacje
- Proces Łukasza Ż. rozpoczyna się 17 czerwca.
- Kluczowe nagranie z taksówki pomogło w śledztwie.
- Ż. grozi do 30 lat więzienia.
Wypadek miał miejsce w nocy z 14 na 15 września w Warszawie. Volkswagen prawdopodobnie prowadzony przez 26-letniego Łukasza Ż. uderzył w forda, w wyniku czego zginął 37-letni mężczyzna, a jego żona i dwójka dzieci trafili do szpitali. Ponadto w wyniku wypadku ciężko ranna została partnerka Ż.
Jak ustalili śledczy, przed tragedią Ż. bawił się w klubie ze swoimi znajomymi, w ciągu 45 minut wypił osiem kieliszków 40-procentowej wódki o pojemności 50 ml - przypomina "Fakt".
Kilka sekund przed zdarzeniem prędkość auta wynosiła 205 km na godz. i do momentu zderzenia rosła do 226 km na godz. Na dodatek w czasie jazdy Ż. miał trzymać telefon i nagrywać swoją szaleńczą jazdę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jedna z najmniejszych stolic. Europejska perełka zachwyca turystów
Łukasz Ż. po wszystkim uciekł z kraju. Odnaleziono go w niemieckiej Lubece, gdzie zgłosił się do szpitala w wyniku odniesionych ran w wypadku.
- To była jedna z poważniejszych spraw, które mieliśmy - przyznaje w rozmowie z "Faktem" prokurator Piotr Antoni Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Proces Łukasza Ż.
We wtorek, 17 czerwca rusza proces Łukasza Ż. Na ławie oskarżonych zasiądzie sześć osób, które miały utrudniać śledztwo. Do tej pory ukarano jedną osobę uczestniczącą w zajściu - to Adam K., który udostępnił swoje mieszkanie oraz telefon stacjonarny, z którego Ż. organizował ucieczkę z Polski. Został skazany na 5 miesięcy więzienia, 1,5 roku prac społecznych, oraz 8 tys. zł zadośćuczynienia dla osób pokrzywdzonych w wypadku - przypomina "Fakt".
Na oddzielny proces czeka też Kacper D., który miał zawieźć Ż. samochodem do granicy w Świecku, a następnie do niemieckiej Lubeki. - Do tego dwie lub trzy osoby zostały zweryfikowane pozytywnie. To znaczy, że nie popełniły żadnego czynu zabronionego - dodaje Skiba.
Z kolei Łukaszowi Ż. grozi nawet 30 lat więzienia. Śledczy wzięli pod uwagę to, że w wypadku nie tylko zginął człowiek, ale 26-latek działał też w ramach recydywy (pięciokrotny sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych i wyrok za posiadanie narkotyków). Ponadto zbiegł z miejsca wypadku i kierował pojazdem pod wpływem alkoholu. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Sprawa z Trasy Łazienkowskiej w mediach porównywana była do wypadku, który miał spowodować Sebastian M. - Rzeczywiście, wypadek był zbliżony do tego, co wydarzyło się na Trasie Łazienkowskiej, ale nie do końca. Tutaj od samego początku dysponowaliśmy nagraniem z kamery taksówki, która zarejestrowała przebieg wypadku. Dzięki temu wiedzieliśmy, gdzie szukać ewentualnie winnego, mimo że uciekł - mówi "Faktowi" Skiba.