W maju 2024 roku w Kieźlinach pod Olsztynem doszło do tragicznego wypadku, w którym 74-letni kierowca, Roman J., potrącił 12-letniego Krzysia na przejściu dla pieszych.
Chłopiec zmarł w wyniku obrażeń kilka dni później w szpitalu. Jak donosi "Super Express", kierowca tłumaczył, że jechał powoli i nie zauważył dziecka, jednak zeznania świadków, przedstawione w trakcie procesu, są sprzeczne z jego wersją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Sceny przed Biedronką. Ludzie wyciągnęli telefony
Śmiertelne potrącenie w Kieźlinach
Jak informuje "Super Express", świadkowie wypadku twierdzą, że Roman J. poruszał się z prędkością 70-80 km/h, a Krzyś został uderzony narożnikiem auta, co spowodowało, że dziecko przeleciało aż 7 metrów. Nie znaleziono śladów hamowania, co może sugerować, że kierowca nie zdążył zareagować w porę. Roman J. przyznał się do winy i przeprosił rodzinę chłopca.
Podczas rozprawy Roman J. zmienił swoje pierwotne zeznania, ponownie przyznając się do spowodowania wypadku. Oskarżony był trzeźwy, a jego pojazd znajdował się w dobrym stanie technicznym. Sąd postanowił przerwać rozprawę i wyznaczył kolejny termin na 28 marca, kiedy to będą przesłuchani kolejni świadkowie i biegły z zakresu wypadków drogowych.
Za nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, Romanowi J. grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności. Proces ma na celu dokładne wyjaśnienie okoliczności zdarzenia i ustalenie pełnej odpowiedzialności kierowcy. Rodzice Krzysia, którzy biorą udział w rozprawie, przeżywają ogromny ból po stracie syna.
Czytaj także: Organista przesyłał półnagie zdjęcia i pisał o "zmysłowym dotyku". Policja nie reaguje