20-latek zmarł po interwencji policji. Matka: Był zakrwawiony
W Elblągu w szpitalu zmarł 20-letni Oliwier, wobec którego dzień wcześniej interweniowała policja. - Syn był cały poobijany, jego kurtka poszarpana, zakrwawiona od środka - mówi jego matka w rozmowie z "Faktem". Funkcjonariusze dodają, że mężczyzna był nienaturalnie pobudzony.
Do tragedii doszło na jednym z osiedli w Elblągu. 20-letni Oliwier Bartosik wyszedł z domu, by spotkać się z kolegą. "Fakt" powołując się na relację sąsiadów informuje, że chłopak miał zachowywać się nietypowo - dobijał się do drzwi budynku, a następnie chodził po trawniku, machając rękami i mówiąc coś do siebie.
To skłoniło jednego z mieszkańców do wezwania policji. Po przybyciu funkcjonariuszy doszło do szarpaniny. Policja użyła gazu pieprzowego i pałki, a Oliwier został skuty kajdankami na ziemi. Wkrótce miał tracić oddech, dlatego funkcjonariusze wezwali pomoc. Oliwier zmarł następnego dnia w szpitalu.
Podczas intubacji w szpitalu, lekarka poczuła silne podrażnienie dróg oddechowych. Okazało się, że w płucach pacjenta były resztki gazu pieprzowego. Konieczne było wezwanie innego lekarza, by kontynuować zabieg.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nikt tego rządu nie nadzoruje, a na pewno nie Tusk". Komentarz PiS przed Radą Gabinetową
- Syn był cały poobijany, jego kurtka poszarpana, zakrwawiona od środka... Gdy przyjechałam do szpitala, musiałam czekać godzinę, bo myli go z krwi - mówi Aleksandra Bartosik "Faktowi". - Leżał pod respiratorem, cały podrapany, z rozbitą głową. Czuję, jak syn z góry chce mi coś powiedzieć, jakby chciał mnie przeprosić, że to nie jego wina. Dlatego walczę o sprawiedliwość. Wiem, że to mi go nie zwróci, ale chcę wyjaśnienia tej sprawy - dodaje.
Napastnik swoim zachowaniem zmusił policjanta do użycia środków przymusu bezpośredniego, w tym gazu pieprzowego i pałki służbowej - tłumaczy "Faktowi" nadkom. Krzysztof Nowacki z elbląskiej policji. - Z uwagi na nienaturalne pobudzenie mężczyzny oraz podejrzenie, że może być pod wpływem środków odurzających, wezwano zespół ratownictwa medycznego - przekonywał.
Sprawę bada prokuratura, która ma wyjaśnić wszystkie okoliczności zdarzenia. Matka Oliwiera podkreśla, że jej syn był spokojnym i ambitnym młodym człowiekiem, pracował w wakacje. 1 września miał rozpocząć naukę w szkole branżowej drugiego stopnia na kierunku elektrycznym. - Wychowywałam go sama, był dobrym chłopakiem - twierdzi matka.