Do tragicznego wypadku doszło w nocy z 14 na 15 września na warszawskiej al. Armii Ludowej. Łukasz Ż., prowadzący volkswagena arteona, miał pędzić ulicą z dużą prędkością. Na wysokości Torwaru jego pojazd z impetem uderzył w forda, którym podróżowała czteroosobowa rodzina z warszawskiego Grochowa.
W wyniku zderzenia zginął 37-letni Rafał, a jego żona oraz dwójka dzieci zostali ciężko ranni. Cały wypadek zarejestrowała kamera jednej z taksówek. Po zdarzeniu Łukasz Ż. uciekł. Dopiero po dwóch miesiącach został zatrzymany w Niemczech. Następnie została wszczęta procedura ekstradycyjna, a podejrzany trafił do tymczasowego aresztu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Łukasz Ż. usłyszał zarzuty
15 listopada, po przetransportowaniu przez policję, stanął przed Prokuraturą Rejonową Warszawa-Śródmieście, gdzie postawiono mu zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczki z miejsca zdarzenia oraz złamania sądowego zakazu prowadzenia pojazdów.
Czytaj także: "Crawly" się doigrał. Jego konto zostało zablokowane
Sąd przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował wobec Łukasza Ż. tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy. Mężczyzna został przewieziony do Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka.
Aroganckie zachowanie wobec policjantów
Jak zaznacza dr hab. Mikołaj Małecki, twórca portalu DogmatyKarnisty.pl, w rozmowie z "Faktem", Łukaszowi Ż. za spowodowanie wypadku na Trasie Łazienkowskiej grozi kara sięgająca nawet 20 lat pozbawienia wolności. Jego postawa po zatrzymaniu dodatkowo wywołuje oburzenie opinii publicznej.
Pewny siebie, ubrany w drogie ciuchy, bez odrobiny skruchy, 26-letni Ż. wykazywał aroganckie zachowanie wobec mundurowych. Jak donosi "Fakt", kiedy trafił do aresztu na warszawskiej Białołęce, powiedział do funkcjonariusza nagrywającego go: "Weź, pan, się zawijaj z tą kamerą".
Mimo to, jak zauważa dr hab. Mikołaj Małecki, sprawa jest bardziej skomplikowana, a postawa oskarżonego, choć kontrowersyjna, niekoniecznie będzie miała decydujący wpływ na ostateczny wymiar kary. Ostateczna decyzja sądu zależy od wielu czynników, w tym od dokładnej analizy motywów działania oskarżonego i jego dotychczasowej postawy wobec prawa.
- Nie sądzę, by policyjne nagranie miało wpływ na decyzje sądu. Nie ma tutaj bezpośredniego związku z popełnionym czynem. W tym przypadku skupiłby się na postawie procesowej podejrzanego. To będzie istotne, czy będzie okazywał skruchę, jak się zachowa względem poszkodowanych, czy będzie zdolny do żalu i refleksji– dodał karnista w rozmowie z "Faktem".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.