Ostre starcie na procesie Sebastiana M. Nie będzie dalszych mediacji
Rodziny ofiar wypadku na autostradzie A1 nie będą dalej rozmawiać z Sebastianem M. Pokrzywdzeni ze łzami w oczach poinformowali o zerwanych mediacjach w trakcie procedowania wniosku o areszt dla oskarżonego. Nie jest wykluczone, że strony wrócą jednak do rozmów.
Sebastian M. jest oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym na autostradzie A1. Mężczyźnie grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności. W wypadku na autostradzie A1 zginęła trzyosobowa rodzina. Według prokuratury BMW prowadzone przez M. wjechało w osobową Kię, co doprowadziło do śmierci dwójki rodziców i małego dziecka.
Uczestnikami procesu są bliscy ofiar wypadku na A1. W trakcie pierwszej rozprawy (we wrześniu 2025 roku), zgodzili się na mediacje z Sebastianem M. i jego pełnomocniczką mec. Katarzyną Hebdą.
Rozprawa Sebastiana M. Tak zachowywał się w czasie przesłuchania jego kolegów
Strony miały ujawnić wynik mediacji w listopadzie 2025 roku. Okazuje się, że w negocjacjach nastał pat. Początkowo - w trakcie procedowania wniosku o przedłużenie aresztu dla M., podczas rozprawy, do której doszło 25 listopada 2025 roku - mec. Hebda twierdziła, że "mediacje są w zaawansowanej fazie".
Informacjom tym zaprzeczył mec. Łukasz Kowalski z Częstochowy. Pełnomocnik rodziny ofiar w emocjonalnym wystąpieniu przed sądem wskazał, że "pokrzywdzeni chcą zerwać mediacje".
Ukłonem ze strony pokrzywdzonych było zgodzenie się na mediacje. Wbrew temu, co obrońca podnosi, mediacje nie są na zaawansowanym etapie. Chciałem oznajmić, że pokrzywdzeni chcą zerwać mediacje. Jedynym słusznym środkiem zapobiegawczym jest tymczasowy areszt - powiedział mec. Łukasz Kowalski z Częstochowy, pełnomocnik rodziny ofiar.
Zapłakani i rozemocjonowani bliscy ofiar wypadku na A1 potwierdzili słowa swojego pełnomocnika. W ich opinii "M. nie przeprosił za popełniony czyn". Dodali, że całkowicie zrywają rozmowy z oskarżonym i jego prawniczką. Sąd wskazał, że mediator nadal będzie próbował rozmawiać ze stronami. Czas na zakończenie procedury mediacyjnej został przedłużony.
Przypomnijmy, że według śledczych M. nie tylko wjechał w kię, jadąc ponad 250 km/h. Mężczyzna miał nie wezwać również służb, mataczyć w śledztwie, a w trakcie postępowania przygotowawczego, wyjechał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, skąd został sprowadzony w procedurze ekstradycyjnej.