Mężczyzna jest znany brytyjskim stróżom prawa jako mający problem z alkoholem agresor. Gdy zawisła nad nim groźba deportacji - zaczął się tłumaczyć, że zaszkodzi ona jego rodzinie. Tymczasem M. nie ma ani żony, ani dzieci.
Pochodzący z Polski 37-latek powołał się na europejskie prawa człowieka, twierdząc że musi być przy swojej siostrze bliźniaczce oraz 12-letnim siostrzeńcu.
Polak ma na swoim koncie w sumie sześć wyroków. I chociaż nie udało mu się przedstawić dowodów na to, że podjął się formalnej rehabilitacji, to jednak przekonał urzędników, że dla swojego siostrzeńca jest jak ojciec.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
M. do Wielkiej Brytanii przeprowadził się w 2009 roku. W grudniu 2021 r. trafił do więzienia na dziesięć miesięcy za bicie swojej byłej partnerki.
Czytaj także: Apel do mieszkańców Poznania. Powinni zachować czujność
W 2022 r. Polak otrzymał nakaz deportacji. Biuro odrzuciło jego apelację od nakazu. Skierował więc sprawę do sądu pierwszej instancji, a ten przychylił się do jego wniosku. Uznał, że wysłanie M.do Polski byłoby "niepotrzebnie surowe" dla jego siostrzeńca.
Sprawa deportacji nie jest przesądzona
Sytuacja spotkała się z ostrą krytyką posła Ruperta Lowe.
Nie obchodzi mnie, czy lubi swojego siostrzeńca, czy nie. Mogą rozmawiać przez telefon, albo jego siostrzeniec może pojechać z nim do Polski. Wielka Brytania jest obecnie pośmiewiskiem. Musimy podejść do sprawy poważnie. Jeśli nasze prawo uniemożliwia te deportacje, zmieńmy to cholerne prawo. To musi obejmować pełną kontrolę sędziów imigracyjnych, którzy forsują własne polityczne plany na szkodę narodu brytyjskiego - oznajmił.
Poseł dodał, że każdy, kto zostanie skazany, musi zostać pociągnięty do odpowiedzialności.
W zeszłym miesiącu biuro Home Office otrzymało prawo do ponownego rozpatrzenia sprawy, co oznacza, że apelacja zostanie ponownie rozpatrzona przez innego sędziego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.