To miała być zwykła interwencja w kamienicy. Podczas gdy policjanci próbowali ująć agresywnego mężczyznę, doszło do fatalnej w skutkach pomyłki.
Z rąk policjanta zginął jego kolega, Mateusz B. Funkcjonariusz otworzył ogień i z powodu szarpaniny pomylił kolegę z agresorem.
Artur Ch. w kamienicy gdzie mieszkał, znany był z agresywnych występków. Siał postrach wśród sąsiadów, grożąc im maczetą i urządzając burdy na klatce schodowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak właśnie wyglądało to feralnego dnia, 25 listopada gdy przy ulicy Inżynierskiej interweniowała policja. To tutaj z powodu zamieszania zginął niewinny policjant. I choć agresor został aresztowany, nie przywróci to życia Mateuszowi B.
Dziennikarze "Faktu" rozmawiali z sąsiadami Artura Ch, którzy wprost przyznali, że życie z mężczyzną pod jednym dachem było udręką i że od dawna siał on postrach wśród mieszkańców kamienicy.
Jak wypił albo się naćpał, to nie było tu spokojnie. Zaczepiał mieszkańców i prowokował do awantur. To człowiek, któremu lepiej było nie wchodzić w drogę. Ale nic więcej nie powiem, bo nie chce mieć z nim do czynienia. To wariat — przytacza wypowiedź jednej z mieszkanek tabloid.
Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące, odpowie za szereg występków w tym między innymi, jak wymienia "Fakt" za kierowanie gróźb karalnych, spowodowanie obrażeń ciała, czy posiadanie narkotyków.