W lutym 2024 roku 54-letni obywatel Ukrainy Jurij N. kupił na targu w Nowej Dębie galaretę garmażeryjną. Mężczyzna po jej zjedzeniu zmarł. Do lecznicy trafiły także dwie inne kobiety, które uległy zatruciu.
Jak się okazało, galareta pochodziła ze stoiska należącego do małżeństwa - 55-letniej Reginy i 56-letniego Wiesława S, które handlowało wyrobami od dwóch lat. Wcześniej jednak nie było przypadków zatrucia. Para została zatrzymana przez policję. Mundurowi udali się na ich posesję, gdzie znajdowało się 20 kg wyrobów wędliniarskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowa Dęba. Ukrainiec nie żyje po zjedzeniu galarety. Prokuratura ma "bardzo mocny materiał"
Prokuratura informowała, że produkty mięsne powstawały w koszmarnych warunkach. Było brudno i brakowało ciepłej wody. Jednak tym, co jest kluczowe dla sprawy, był fakt, że w zatrutej galarecie stwierdzono toksyczną dla człowieka zawartość azotynu, środka do peklowania mięsa. Jego ilość przekraczała normy stukrotnie. Jak to możliwe, że substancja trafiła do galarety?
To kwestia naszych ustaleń faktycznych, o których na tym etapie postępowania nie możemy powiedzieć, bowiem całe postępowanie sądowe jest przed nami. Sąd będzie prowadził swoje postępowanie dowodowe i będzie ustalał stan faktyczny - mówi w rozmowie z o2.pl Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Sekcja zwłok wykazała, że to właśnie ta substancja doprowadziła do śmierci Ukraińca. To jeden z kluczowych dowodów w sprawie.
Po przeprowadzeniu badań histopatologicznych biegli jednoznacznie wskazali, że powodem zgonu 54-latka było zatrucie azotynem sodu. Podobnie było w przypadku dwóch kobiet, które uległy zatruciu. W ich krwi stwierdzono dużą ilość azotynu sodu. To bardzo mocny materiał, który wskazuje, że do zatrucia doszło po spożyciu tej konkretnej galarety - mówi prokurator.
Czytaj także: Stos martwych zwierząt. Makabra na Kaszubach
Wiadomo, że pokrzywdzone kobiety były przesłuchiwane przez prokuraturę. O tym, co je spotkało, opowiedzą także przed sądem, gdy będą zeznawać w trakcie procesu.
Jedenaście osób zostało zawnioskowanych do bezpośredniego przesłuchania przed sądem. Wśród nich będą dwie pokrzywdzone kobiety. Oprócz tych 11 osób zostało przesłuchanych 10, wobec których prokurator złożył wniosek, aby ich nie przesłuchiwać, tylko aby sąd odczytał ich zeznania z etapu postępowania przygotowawczego - mówi Dubiel.
Zmiana zarzutów dla handlarzy galaretą
Początkowo Regina i Wiesław S. usłyszeli zarzut, iż działając wspólnie i w porozumieniu narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W sierpniu prokuratura zmieniła jednak zarzut.
Ostatecznie Regina i Wiesław S. zostali oskarżeni o umyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo nastąpienia ciężkiego uszczerbku na zdrowiu wskazanych w zarzucie pokrzywdzonych oraz nieumyślne spowodowanie śmierci jednej osoby, a także nieumyślne spowodowanie ciężkiego i średniego uszczerbku na zdrowiu dwóch innych pokrzywdzonych, którzy spożyli zakupioną od oskarżonych galaretę.
Oboje przyznali się do zarzucanych im czynów i złożyli stosowne wyjaśnienia. Grozi im do 5 lat więzienia. Małżeństwo jest objęte dozorem policyjnym. Ma zakaz wytwarzania mięsa.
Czytaj także: Sprzątaczka nie miała skrupułów. Wszystko nagrały kamery
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.