W niedzielę (30 marca) nad ranem w Chełmie doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęli Mateusz K. i Filip G. 19-letni Szymon C., prowadząc pod wpływem alkoholu, spowodował katastrofę w ruchu lądowym. W wyniku tego zdarzenia, dwie osoby przewożone w bagażniku zginęły na miejscu. Łącznie pojazdem podróżowało 10 osób.
Czytaj także: Zorganizowali kulig błotny dla dzieci. W sieci zawrzało
Szymon C. usłyszał zarzuty jazdy po pijanemu oraz spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Prokuratura Okręgowa w Lublinie poinformowała, że młody mężczyzna przyznał się częściowo do winy. Sąd zdecydował o jego trzymiesięcznym areszcie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Niepokojący wygląd astronautki NASA. Lekarz zabrał głos
Matka kolegi Mateusza K. nie może uwierzyć w to, co się stało. Jej syn miał jechać z ofiarami, ale zrezygnował, by pomóc chorej babci. - Mój syn wybierał się z nimi. Wystroił się, czekał na innych - powiedziała w rozmowie z "Super Expressem".
Świadkowie zdarzenia opowiadali o dramatycznych chwilach po wypadku. Jeden z nich próbował reanimować Mateusza K., jednak bezskutecznie. Filip G. zginął na miejscu, prawdopodobnie katapultowany z samochodu.
Szymonowi C. grozi do 15 lat więzienia
W poniedziałkowe popołudnie, 31 marca na dziedziniec prokuratury w Chełmie wjechał czarny opel. Policjanci zaparkowali samochód w oddaleniu od głównego wejścia, po czym spokojnym krokiem odprowadzili Szymona C. na przesłuchanie.
Po spowodowaniu wypadku młody mężczyzna trafił najpierw do szpitala, a następnie do policyjnej celi, gdzie trzeźwiał po spożyciu niemal 2,4 promila alkoholu – proces ten trwał ponad dobę.
Jak donosi "Super Express", podczas drogi na przesłuchanie Szymon C. nie unikał spojrzeń dziennikarzy, nie zakrywał twarzy kapturem ani nie spuszczał wzroku. Grozi mu nawet 15 lat pozbawienia wolności.