Zabójstwo w Będzinie. Matka ofiary zabrała głos
Policjanci z Trójmiasta zatrzymali mężczyznę, który podejrzany jest o zamordowanie mężczyzny w Będzinie. Jak informuje prokuratura, Bogusław R. usłyszał zarzut zabójstwa. Matka ofiary zabrała głos. Uważa, że doszło do morderstwa "bez powodu" - Widziałam go w karetce. Był nieprzytomny. Miał oczy zamknięte - powiedziała kobieta.
Do zabójstwa w Będzinie doszło w majówkę, w nocy z 1 na 2 maja. Ofiarą był 37-latek, który spędzał wieczór ze znajomymi na skwerze przy ul. Małachowskiego. Z relacji świadków wynika, że do grupy podszedł Bogusław R., który znał wszystkich z widzenia.
Prokuratura wskazuje, że w pewnym momencie między ofiarą i Bogusławem R. doszło do sprzeczki. 26-latek, który trenował MMA, zadał 37-latkowi kilka ciosów. Mężczyzna stracił przytomność już po pierwszym uderzeniu, ale Bogusław R. miał bić dalej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policjanci wreszcie złapali zabójcę. Śledztwo trwało ponad 10 lat
37-latek został reanimowany. Mimo wysiłków służb ratunkowych, jego życia nie udało się uratować. Bogusław R. uciekł z miejsca zdarzenia. Został zatrzymany 9 maja. Przebywał w wynajętym mieszkaniu w Gdańsku. Przebywa obecnie w areszcie. Usłyszał zarzut zabójstwa, za grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Matka ofiary zabiera głos. "Bez powodu"
Matka zamordowanego 37-latka nie może pogodzić się ze stratą syna. Uważa, że nic nie usprawiedliwiało zachowania Bogusława R.
Zabił mi syna zupełnie bez powodu. Przecież to zawodnik sztuk walki, wiedział, jaką siłą dysponuje, że ma mocny cios. Nawet gdyby został napadnięty przez Mario, to powinien się obronić bez trudu. Nie musiał go zabić - powiedziała kobieta w rozmowie z "Super Expressem".
Mieszkanka Będzina opisuje też uczucia, z jakimi musi się teraz zmagać. Wspomina ostatnie chwile swojego syna.
Nie jestem sądem, żeby go skazywać, ale życzyłabym jego rodzicom, żeby poczuli to samo, co ja poczułam, kiedy w środku nocy zapukali do mnie policjanci i powiedzieli, że syn jest reanimowany. Widziałam go w karetce. Był nieprzytomny. Miał oczy zamknięte. Kiedy skończyli reanimację, mogli pojechać tylko do kostnicy - przekazała "Super Expressowi".