Policja z Charkowa zatrzymała dwóch nastolatków podejrzewanych o podpalenia. Jeden z nich ma 16, drugi zaś 17 lat. Obaj, z pomocą butelek z benzyną, mieli podpalać komendy uzupełnień na zlecenie Rosjan. Za rzucanie koktajlami Mołotowa dostawali wynagrodzenie - nawet tysiąc dolarów. Ukraińskie służby znają te szczegóły, bowiem nastolatkowie korespondowali ze swoimi "przełożonymi" na Telegramie.
Czytaj również: Bulwersujące nagrania młodej prawniczki. Teraz może mieć kłopoty
Wojna w Ukrainie. Podpalali komendy uzupełnień dla Rosjan. Grozi im sroga kara
Jak podaje Serhij Bolwinow, szef Wydziału Śledczego Policji Krajowej w obwodzie charkowskim, jeden z nastolatków podpalał i rzucał butelkę, drugi nagrywał cały proces jako dowód swojej służalczości wobec agresora. W ciągu tygodnia zdołali zaatakować dwa budynki ukraińskiego WKU – za pierwszym razem trafili w okno, za drugim w drzwi. Podpalaczy udało się szybko namierzyć dzięki kamerom monitoringu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po zatrzymaniu tylko jeden z nastolatków zgodził się rozmawiać z policją. Drugi milczy. Jak ustalili śledczy, podejrzani wykonywali swoje zadanie przed godziną policyjną. Nagrania z podpaleniami wysyłali "zleceniodawcom" i otrzymywali za to pieniądze. Gdy zorientowali się, że sprawą zajmuje się policja, postanowili uniknąć kary i ukryć się w Odessie. Jednak tam również zostali odnalezieni. Podpalacze wyczyścili swoje telefony z danych, ale specjalistom udało się odzyskać pliki związane z podpaleniami.
Akt oskarżenia został już skierowany do sądu. Śledztwo w tej sprawie jest nadal prowadzone pod nadzorem prokuratury obwodowej w Charkowie, a poszukiwania zleceniodawców trwają. Warto dodać, że takie działania są określane mianem dywersji. Kodeks karny Ukrainy przewiduje za nie dożywotnie pozbawienie wolności.
Czytaj także: Koszmar w Dęblinie. 21-latek oskarżony o zabicie matki
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.