Jacek Jaworek, zabójca trójki swoich bliskich we wsi Borowce, popełnił samobójstwo 19 lipca 2024 roku. "Fakt" odtworzył ostatnie dni mężczyzny. Jak się okazuje, choroby trawiły jego organizm, a ukrywająca Jaworka ciotka rozpaczliwie szukała dla niego ratunku.
Po zbrodni w Borowcach ślad po Jacku Jaworku zaginął. Dopiero po kilku latach na jaw wyszło, że mężczyzna ukrywał się u swojej ciotki. "Serce mam za nim" - tak, według "Faktu", miała powiedzieć podczas przesłuchań 75-letnia Teresa D. Kobieta przyjmowała gości, gdy Jaworek ukrywał się za ścianą.
Po wstrząsającej zbrodni w Borowcach Jacek Jaworek ukrywał się u ciotki. Właśnie tam na rok przed samobójczą śmiercią wykonał nagranie, do którego dotarli śledczy. - Jestem Jaworek. Dzisiaj mamy 22 marca. 2023 roku. Pogrzeb Kazika R. Zdziwko, co? Bywa i tak. Nara - powiedział.
Jacek Jaworek, poszukiwany za potrójne morderstwo, przez ponad dwa lata ukrywał się u swojej ciotki. 75-letnia Teresa D. została oskarżona o pomoc w ukrywaniu przestępcy. Jak donosi "Dziennik Zachodni", przebywając w domu krewnej, Jaworek robił remont.
Rodzina ofiar Jacka Jaworka żąda wyjaśnień od Teresy D., która miała ukrywać mordercę. Śledczy badają, jak długo podejrzany o zbrodnię w Borowcach był u swojej matki chrzestnej. - Nie ma dla niej żadnych okoliczności łagodzących, ona odpowiada za współmorderstwo, bo chroniła potrójnego zabójcę - mówi w rozmowie z "Faktem" krewna ofiar.
Prokuratura ujawnia szczegóły dotyczące ostatnich miesięcy życia Jacka Jaworka, potrójnego zabójcy z Borowców na Śląsku, który popełnił samobójstwo w lipcu 2024 r. Wiadomo, że ukrywał się przez osiem miesięcy u ciotki. Śledczy znaleźli jego notatki, a na telefonie ujawniono odciski palców.